Ćwierćfinały mundialu w RPA
Mecz Holandii z Brazylią był taki jak się spodziewałem. Zażarta walka, ciekawe akcje, kilka goli, czerwona kartka, przechylona szala zwycięstwa na drugą stronę – słowem było wszystko czego mogą oczekiwać kibice. „Pomarańczowi” pokazali pazur wygrywając z jedną z najbardziej utytułowanych drużyn świata. Brazylia na kolanach – przegrała z Holandią 1:2. Warto dodać iż Holandia straciła pierwszą w tych zawodach bramkę z gry.
W meczu Ghany z Urugwajem po cichu kibicowałem piłkarzom z czarnego lądu. Nieco wymęczona bramka do szatni napawała mnie optymizmem. Urugwaj naciskał i dopiął swego. Bohaterem Urugwaju z pewnością zostanie (jeśli już nie został)… Suarez. Zagrał szalenie ryzykownie, nie mniej jednak to zagranie bardzo się opłacało. Uderzenie przez niego w 120 minucie meczu piłki ręką skończyło się wyrzuceniem go z boiska oraz podyktowaniem „jedenastki”. W tym momencie na tablicy wyników widniał wynik: 1:1. Do piłki podszedł Asamoah Gyan i niestety tym razem się pomylił, pierwszy raz podczas tych mistrzostw. Po jego strzale piłka uderzyła w poprzeczkę i sędzia zarządził serie rzutów karnych. W nich Gyan co prawda się nie pomylił, ale Ghana przegrała ten konkurs 2:4.
W pierwszym dzisiejszym spotkaniu reprezentacja Argentyny została rozbita przez drużynę Niemiec 0:4. Po straconej drugiej bramka argentyńska ekipa w zasadzie stanęła w miejscu. Piłkarzom odeszła chęć do gry i Niemcy dokończyli dzieła zniszczenia.
Ostatni mecz był według mnie cholernie nudny. Godne uwagi były rzuty karne podyktowane w przeciągu bodajże dwóch minut (oba obronione przez bramkarzy, z czego jeden był powtarzany) oraz bramka dla Hiszpanów (piłka odbita od słupka, natomiast po dobitce dwukrotnie uderzyła w słupki i wpadła do siatki).
Ogólnie rzecz biorąc coś się wreszcie zaczyna dziać, mecze pomalutku zaczynają być choć trochę porywające.